środa, 27 stycznia 2016

Rozdział II - Nie lu­bie gdy wszys­tko układa się dob­rze, to znaczy, że coś la­da chwi­la się popsuje.

      Przebudziła się przed szósta i tak przewracając się z boku na bok próbowała dalej spać. Każda próba kończyła się fiaskiem, gdyż wczoraj położyła się wcześniej spać. Przetarła oczy i usiadła na łóżku. Rozejrzała się po pokoju i uświadomiła sobie, że wszystko jak na razie idzie z godnie z planem. Wyniosła się z Wrocławia, znalazła mieszkanie. Nie przeszkadzało jej, że z kimś je dzieli. Najważniejszy jest dach pod głową. Przeciągnęła się dwa razy i wstała z łóżka. Nałożyła na siebie szlafrok, po czym udała się do kuchni. Wchodząc do niej ziewnęła przeciągle, chwyciła czajnik elektryczny i nalała do niego wodę. Pstryknęła guziczek, aby go włączyć, a zaraz po tym zaczęła buszować po szafkach w poszukiwaniu kawy i kubka.
     - Szafka nad zlewem. - podskoczyła przestraszona i odruchowo złapała się za serce, po czym drżącymi rękoma wyjęła z podanej szafki kawę, a z sąsiadującej kubek. Blondyn uśmiechnął się i sięgnął swoimi długimi rękoma jeszcze jeden kubek i postawił obok naczynia Aureli. Szatynka spojrzała na blondyna i wtedy zobaczyła, że chłopak jest w samych spodniach dresowych. Wzrok zatrzymała na umięśnionym torsie chłopaka i odruchowo przygryzła dolną wargę. Szybko jednak odwróciła spojrzenie w stronę okna. Miała słabość do umięśnionych facetów i to ją gubiło. Piotrek uśmiechnął się pod nosem, po czym usiadł przy stoliku pod oknem. Usłyszała pstrykniecie, które wydało czajnik. Szybko wsypała czarny proszek do kubków. Nalała do każdego wrzątek, po czym do naczynia współlokatora wsypała dwie łyżeczki cukru. Zapadło jej w pamięci widok naprzeciwko niej siedzącego Piotra, który wsypywał dwie czubate łyżeczki cukru do swojej kawy. Postawiła oba kubki na stoliku i zajęła miejsce naprzeciwko blondyna. Krępowało ją to, że nie miał koszulki, jednak nic nie mówiła, nie chciała wyjść na jakąś gburowatą. Dotarło do niej w końcu, że nic nie wie o swoim koledze. Wie tylko tyle, że ma na imię Piotr i nic więcej. Nie miała najmniejszej chęci na poznawanie kogokolwiek, ale sama nie wiedziała czemu, ale ten chłopak miał coś w sobie. Coś takiego, że Aureli musiała czegoś się dowiedzieć. Chociażby czym się zajmuje.
     - Wiesz nic o Tobie nie wiem. Może masz ochotę coś o sobie opowiedzieć? - zapytała niepewnie, przerywając idealną cisze. Chłopak uśmiechnął się szeroko i poprawił się na krzesełku.
     - A mam ochotę. - odpowiedział energicznie - Jestem spokojnym i przystojnym facetem. Uwielbiam gry komputerowe i wszystko z tym związane. Czas wolny poświęcam na oglądanie różnych filmów. Nie lubię chińskiego jedzenia i sprzątać. - powiedział i położył łokcie na blat stołu, kładąc brodę na dłoniach. Spojrzał na nią i czekał na jej odpowiedź. Myślał, że teraz ona zachce powiedzieć coś o sobie. W końcu to ona zaczęła ten temat. - Teraz ty. - blondyn oparł się wygodnie, pokazując cały tors jednocześnie wprawiając w jeszcze większe zakłopotanie u dziewczyny. Wbiła wzrok w swój kubek i lekko zarumienione policzki przykryła kosmykami włosów.
     - Nie lubię mówić o sobie. - powiedziała cicho - Nie umiem... - dodała po chwili. Chłopak westchnął i wziął łyk kawy.
     - To chociaż powiedz mi co robisz. Jaki masz zawód. - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Szatynka podniosła wzrok na Piotra, ale zaraz z powrotem przeniosła się go na kubek z kawą. Ponownie czuła jak poliki coraz bardziej ją pieką. Siatkarz miał z tego niezły ubaw i satysfakcję.
     - Z zawodu jestem psychologiem, a aktualnie nie mam pracy. - uśmiechnęła się niepewnie. Upiła malutki łyk parującej cieczy. Nie miała już więcej do gadania. Nie lubiła o sobie rozmawiać, nie wiedziała co ma mówić, bo uważała, że sama dokładnie nie wie jaka jest. Tylko Amelia zna ją całą. Tą wesołą i zwariowana, tą smutną i kapryśną. Siedzieli tak w milczeniu parę minut. Od czasu do czasu było słychać siorbanie blondyna.
     - Jesteś strasznie skryta. - stwierdził, gdy już widocznie ciążyła mu ta cisza. Wiedziała, że to powie i nie dziwi mu się. Wszystko się zmieniło. Jej całe dotychczasowe życie.
     - Widocznie życie nauczyło mnie nie otwierać się na ludzi. - westchnęła. Chciała pogadać, chciała coś zmienić w swoim życiu. Ponownie ufać ludziom. Potrzebowała się wygadać, ale nie najlepszej przyjaciółce. Komuś nowemu, ale nie mogła się przemóc. Coś ją blokowało i sama do końca nie wie co.
     - Rozumiem, że potrzebujesz czasu. - uśmiechnął się ponownie w jej stronę - Możesz na mnie liczyć. Chętnie Cię wysłucham. - spojrzała w jego stronę, ale nie na jego wyrzeźbiony brzuch tylko w oczy, bo niby oczy są odzwierciedleniem duszy. Chciała coś w nich zobaczyć. Coś po pomogło by jej się przełamać. Niestety teraz tego nie widziała. Może za krótko się znają? Bo przecież praktycznie tylko trzy dni.
     - Będę pamiętać. - wysiliła się na uśmiech. Dopiła swoją kawę i spojrzała na zegarek. Wskazówki dokładnie pokazywały szósta pięćdziesiąt dwie. Wstała i zaczęła myć brudne naczynie. Czuła na sobie spojrzenie chłopaka. Krępowało ją to, ale nie miała odwagi cokolwiek powiedzieć. Jak najszybciej mogła przebyła drogę z kuchni do pokoju, po czym wyjęła z szafy wczoraj przygotowany strój i założyła go na siebie. Chwyciła kosmetyczkę i skierowała się do łazienki.

      Kompletnie nic o niej nie wiedział. Intrygowała go. Jest strasznie do niego podobna. Skryta i nieśmiała. Już wtedy na stacji nie mógł pozwolić, aby mu uciekła. Wskazał Rzeszów nieprzypadkowo, wiedział, że gdy tylko pojawi się w jego mieście to będzie kwestia czasu ponownego spotkania. Nie mylił się, a w dodatku mieszka z nim. Chce jej pomóc i obiecał już sobie, że cokolwiek stało się w jej życiu on to pomoże naprawić. Dokończył już zimną kawę i odstawił kubek do zlewu. Przelotnie spojrzał na zegarek, który wskazywał dokładnie siódmą i westchnął cicho. Za około dwie godziny czeka go trening. Wyjął z lodówki wytłaczankę jajek. Każde rozbił o patelkę i wymodził z nich przepyszną jajecznicę. Nałożył na dwa talerze i postawił je na stole. Zrobił jeszcze herbaty i miał już iść po swoją nową współlokatorkę, ale usłyszał cichy chichot za pleców.
     - Co Cię tak rozśmieszyło? - obrócił się w stronę wejścia do kuchni. Zaplótł ręce na piersi i podniósł jedną brew z uśmiechem.
     - Fajny fartuszek. - wskazała palcem jego klatkę piersiową i usiadła do stołu.
     - Smacznego. - usiadł naprzeciwko niej i puścił jej oczko. Chciał jakoś nawiązać rozmowę, ale nie wiedział jak. Nie wiedział co ma powiedzieć, aby nie poczuła się niekomfortowo w jego towarzystwie. Nie chciał palnąć czegoś głupiego, bo mogła by go wziąć za jakiegoś frajera. Co rusz widział jej ukradkowe spojrzenia. Uśmiechał się, gdy tylko ich wzrok się spotykał. Kiedyś śniadanie musiało się skończyć. Brunetka odłożyła talerze do zlewu i odwróciła się w jego stronę.
     - Za godzinę mam rozmowę w sprawię pracy. - powiedziała nieśmiało. Spojrzał na nią z uśmiechem.
     - Trzymam kciuki. - powiedział przyjaźnie - Jeśli mogę wiedzieć jaka to praca?
     - Nie chcę zapeszać. - skrzywiła się lekko - Obiecuje, że jak tylko zakończę rozmowę zadzwonię i wszystko Ci opowiem. - pokazała mu rządek białych zębów. Nie wiedział skąd taka nagła zmiana. Spojrzał na nią niepewnie i przekrzywił głowę. Próbował ją rozgryźć. Raz jest skryta i chicha, a raz sama nawiązuje kontakt i w dodatku z takim humorem. - Pewnie zastanawiasz się czemu taka nagła zmiana u mnie? - usłyszał jej cichy głos. Wzrok miała utkwiony gdzieś za oknem. Pokręcił twierdząco głową i czekał na dalszą wypowiedź dziewczyny. - Może kiedyś Ci wszystko opowiem, ale najpierw muszę to wszystko sobie poukładać. - powiedziała beznamiętnie i wyszła z kuchni. Była dla niego jedną wielką zagadką. Wstał i pokierował się do sypialni. Spakował torbę treningową i postawił ją koło wyjścia. Miał jeszcze wstąpić po przyjaciela, a wiedział, że ten jest ślimakiem i jeszcze nawet nie wstał. Krzyknął Aurelii, że wychodzi i zszedł po schodach na sam dół.
      Wystukał dobrze znany mu kod i pociągnął metalowe drzwi. W ciągu kilku sekund pokonał schody i stał pod dębowymi drzwiami kolegi. Walnął kilka razy pięścią. Poczekał chwile, a gdy nikt nie otwierał powtórzył czynność kilka razy. Dobrze przeczuwał, że jego kolega śpi. Wyjął swojego smartfona z kieszeni dresów i wykręcił numer przyjaciela.
     - Tak? - usłyszał zaspany głos. Prychnął zirytowany.
     - Łaskawie otwórz drzwi. - powiedział i rozłączył się. Nie był zły, przyzwyczaił się do tego. W końcu już parę lat się znają. Usłyszał czyjeś ociężałe kroki, a zaraz po tym szczęk zamka i drzwi pomalutku się otwierały. - Witam śpiącego królewicza. - zaśmiał się i beż zaproszenia wszedł do środka. Torbę rzucił gdzieś na podłodze w przedpokoju, a sam walnął się na kanapę w salonie.
     - Co tak wcześnie? - w jego ślady poszedł szatyn i usiadł obok Piotra.
     - Wiedziałem, że zaśpisz. - powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz. Chociaż była tą oczywistą.
     - Jak zaśpisz? Jak zaśpisz? - oburzył się - Ustawiłem sobie nawet budzik!
     - Na którą? - blondyn miał niezły ubaw i satysfakcję
     - Na ósmą! - pisnął i chwycił telefon w ręce. Nowakowski zaśmiał się pod nosem widząc minę przyjaciela. - To niemożliwe! - spojrzał zdziwiony na blondyna. Piotr zaśmiał się jeszcze głośniej.
     - Dobra Siurak idź się ubierać. - rzucił go jakąś koszulką, która leżała na podłodze - Ja pójdę zrobić Ci śniadanie. - wstał i udał się do kuchni.
     - Jaki Siurak! - krzyknął ze śmiechem i cisnął poduszką w Nowakowskiego - Jeszcze Cię dopadnę! - do uszu Piotra dotarł przytłumiony krzyk Bartka, gdy potknął się o jego torbę. Pokręcił głową ze śmiechem i po raz drugi tego dnia wziął się za robienie jajecznicy. Nie poradził nic na to, że na więcej jego umiejętności kulinarne nie pozwalały. Bądź co bądź jajecznice robił wyśmienitą. Rozbił kilka jajek na patelni, doprawił i wybełtał to wszystko razem. Zaparzył kawę, postawił ją na aneksie kuchennym łączącym kuchnie z salonem, a zaraz obok naczynia z czarnym jak smoła napojem postawił talerz z jajecznicą. Po mieszkaniu rozniósł się zmieszany zapach mocno palonej kawy ze smażonymi jajkami.  Nie minęła chwila, a Bartosz wpadł do salonu, a zaraz potem padł na krzesło i bez żadnego słowa zaczął wcinać przygotowane śniadanie.
     - Co ja bym bez Ciebie zrobił Piotruś. - powiedział zapychając się jajecznicą, co rusz popijając kawą. Nowakowski westchnął tylko i sam wziął łyk soku pomarańczowego. Pośpieszył przyjaciela, po czym skierował się na przedpokój, po torbę. Założył ją na ramię i z zegarkiem w reku tupiąc nogą, krzyczał co chwila w stronę Bartka słowa, które nie nadają się do opublikowania. W końcu, gdy szatyn pozbierał się i w miarę szybko odnalazł klucze do mieszkania, aby je zamknąć,mogli wyjść z bloku. Udali się do auta i ruszyli w stronę hali Podpromię, by wylać hektolitry potu na boisko, tylko po to, aby zwiększyć swoje umiejętności związane z niebiesko - żółtą piłką i kawałkiem siatki.

      Aurelia siedziała zestresowana na plastikowym, niewygodnym krzesełku i czekała na wywołanie jej nazwiska. Czuła się co najmniej jak przed jakimś wielkim egzaminem. Myślała, że wszystkie takie sytuacje miała przed sobą, a tu taka niespodzianka. Rozmowa o pracę stresowała ją jeszcze bardziej niż czekanie na wyniki matury. Żołądek kurczył się z minuty na minute, a dłonie drżały niewyobrażalnie. Chciała mieć tą pracę. Pragnęła jej, bo robiłaby w swoim zawodzie, sprawiałoby to jej radość. No, bo chyba każdy wolał robić to co mu się podoba, niż siedzieć osiem godzin w pracy, której nienawidzi i wychodzić z niej zmęczony i zły, jak osa.
     - Pani Waszkiewicz? - usłyszała nad sobą cieniutki głosik damski. Uniosła głowę, a przed jej oczyma ukazała się jej niska postać. Blond włosy, na których czubku było widać odrosty. Cieniutkie brwi, usta pomalowane różowym błyszczykiem, który raził w oczy. Na pierwszy rzut oka wyglądała na typową tapeciarę. Jednak, gdy Aurelia potwierdziła swoją osobę, jej nastawienie się zmieniło. W drodze do gabinetu prezesa wdała się w rozmowę z blondynką, która pocieszała ją i mówiła o prezesie w samych superlatywach. Utrzymała szatynkę w przekonaniu, że dostanie tą pracę, bo przeglądała jej papiery, a nawet sama zaproponowała prezesowi jej kandydaturę. Pod drzwiami gabinetu życzyła jej powodzenia i niemalże wepchnęła ją do środka. Zmieszana Aurelia, uśmiechnęła się niepewnie i przywitała się grzecznie. Jak się okazało prezes był nadzwyczaj radosnym człowiekiem i powitał szatynkę tak samo jak jego przełożona. Poprosił ją o zajęcie miejsca i zaczął tłumaczyć Aurelii na czym polegała jej praca. Dziewczyna lekko się rozluźniła, a całe spięcie zniknęło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Potakiwała, czasami nawet zabierała głos, ale jednak pozwoliła wygadać się mężczyźnie. Gdy w końcu zapytał się, czy wszystko jest zrozumiałe i uzgodnione, podsunął pod nos kartkę z długopisem. Aurelia ze zrozumieniem zaczęła ją czytać, a gdy wszystko się zgadzało zamaszystym ruchem ręki podpisała dokument.
     - No to witamy w drużynie! - uścisnął drobną dłoń szatynki. Dziewczyna odwzajemniła uścisk i posłała swojemu pracodawcy szczery uśmiech. - To może przedstawie Cie reszcie zespołu. - zaproponował, gdy mieli się żegnać.
     - Nie ma sprawy. - delikatnie podniosła kąciki ust do góry - Mogłaby jeszcze zadzwonić w pewne miejsce? - zapytała niepewnie. Mężczyzna przytaknął ruchem głowy i oddalił się kawałek, aby dać w spokoju szatynce poprowadzić rozmowę telefoniczną. Uradowana Aurelia chwyciła komórkę w dłoń i szybko wykręciła numer do współlokatora. Obiecała, ze jak tylko zakończy rozmowę o prace zadzwoni do niego i poinformuję o wszystkim. Z szerokim uśmiechem czekała na odebranie połączenia. W końcu wszystko układało się po jej myśli! zaczynała swoje nowe życie, bez falstartu, bez żadnych niedociągnięć. Może i dojdzie do tego, że będzie szczęśliwa? Na twarzy pojawił się grymas, gdy słyszała sekretarkę, która prosiła o zastawienie wiadomości. Zakończyła połączenie i schowała telefon do kieszeni. Westchnęła cicho i podeszłą do swojego szefa, po czym razem z nim udała się w nieznanym jej kierunku. Już z daleka było słychać pisk butów i huk piłek, które odbijały się z niemałą prędkością od podłoża. Gdy drzwi się otworzyły wszystko ucichło. Aurelia przełknęła głośno ślinę i ruszyła w głąb sali. Wszystkie twarze były skierowane w jej stronę, spojrzenia świdrowały ją na wylot, a ona czuła jak jej poliki zalewają się obfitą czerwienią. Stanęła obok swojego szefa i wpatrywała się w czubki swoich butów. Dopiero głośny krzyk zmusił ją do podniesienia wzroku.
     - Elka?! - Piotrek przepchał się przez grupkę chłopaków i podszedł do dziewczyny. Spojrzał na nią niezmiernie zdziwiony, ale zaraz potem przeniósł wzrok na prezesa. Szatynka tez nie kryła zdziwienia. Czy ona naprawdę miała takiego pecha? Nawet w pracy nie odpędzi się od swojego współlokatora?
     - O to wy się znacie? - zszokowany starszy mężczyzna przerwał rozmowę z trenerem.
     - Od niedawna. - odpowiedział mu i podrapał się po karku.
     - To w sumie nawet i dobrze. - zaśmiał się - Słuchajcie chłopcy! - krzyknął, aby zwrócić na siebie uwagę i przerwać ciche szepty pomiędzy siatkarzami - To jest Aurelia Waszkiewicz, wasza nowa Pani psycholog. Z każdym najmniejszym problemem zwracajcie się do niej. Jest od tego, żebyście mieli się komu wygadać po przegranym meczu. Ostrzegam, nie jest od wyładowania na niej emocji tylko od rozmowy i wsparcia duchowego! - podniósł palec wskazujący i pokiwał nim na boki - Już od jutra możecie wylewać swoje bóle i rozpacze do tej oto osoby. Zostawiam was samych, poznajcie się. - powiedział na odchodne i machnął ręka do trenera i wyszli z sali. Aurelia stała tak jak słup soli, nie wiedząc co powiedzieć, a spojrzenia poszczególnych zawodników jej w tym nie pomagały. Nerwowo założyła kosmyk włosów za ucho i zrobiła krok w przód. Spojrzała znacząco na Piotra, a ten zaraz się ożywił i zwrócił się do kolegów.
     - Wiecie wypadałoby się przedstawić. - odchrząknął.
     - A koleżanka nas nie zna? - usłyszała zdziwiony głos i już po tym stwierdziła, że tego siatkarza nie polubi za szybko. Wyszukała wzrokiem właściciela głosu, ukazał jej się dobrze zbudowany, wysoki i obstrzyżony na krótko mężczyzna. Stał oparty prawym ramieniem o słupek i wpatrywał się w dziewczynę jak hiena na mięso. Szatynka przełknęła głośno ślinę i odchrząknęła cicho.
     - Nie znam was. Nie interesuję się sportem. Może któregoś z was kiedyś widziałam w wiadomościach, ale żaden nie zapadł mi w pamięci. - przyznała nieśmiało. Nie minęła chwila, a koło niej stanął niewiele wyższy od niej mężczyzna i wyciągnął do niej ręke.
     - Krzysztof Ignaczak. - uścisnął jej dłoń - Przepraszam za Bartka, czasami za bardzo gwiazdorzy, ale da się go lubić. - uśmiechnął się przyjacielsko.
     - Nie szkodzi. - odwzajemniła gest i wzięłam głęboki wdech. Zaraz po tym reszta siatkarzy poszła w ślady kolegi z drużyny. Aurelia nie mogła ukryć uśmiechu, gdy zagraniczni zawodnicy próbowali wymówić jej imię. Nawet Ci, którzy mają już niezły staż w języku polskim przekręcali imię na wszystkie możliwe sposoby. Wtedy w jej głowie pojawiła się myśl, że nie będzie tu, aż tak źle jak myślała na początku. Możliwe, że nawet dogada się z którymś z nich. Nie mowa tu o przyjaźni, bo tak jak było mówione na początku, Aurelia nie szuka przyjaźni. Wystarczy jej Amelia i tego się trzyma.
     - Bartosz Kurek. - przed szatynką wyrósł szatyn i wyciągnął do niej rękę. Niepewnie ją uścisnęła. Coś jej świtało, gdy usłyszała jego nazwisko. Musiała je już gdzieś słyszeć. Te nazwisko było jej najbardziej znane z wszystkich, które do tej pory usłyszała.
     - Dobra chłopaki na dzisiaj to już wszystko! - w drzwiach stanął ich trener - Jutro widzimy się o tej samej porze! - krzyknął, a w śród chłopaków podniósł się cichy szmer.
     - To znaczy, że popołudniowego treningu nie mamy? - zawołał jeden z nich. Aurelia postanowiła ulotnić się bez zwracania na siebie uwagi, co jej się udało, bo po kilku krokach stała na korytarzu. Wzięła głęboki oddech i pewnym krokiem wyszła z hali. Odnalazła swój samochód, popatrzyła na niego z uśmiechem na twarzy. Pamięta jak pojechała po niego do salonu, marzyła o nowiutkim samochodzie. Pięknym i z przytupem. Zwracała uwagę na wygląd jak i na moc silnika. W salonie dziwili się, że kobieta może mieć takie pojęcie o motoryzacji, otóż Aurelia lubiła czasem pogrzebać w autach. Tak, więc nie pozwoliła sobie na wepchanie sobie byle jakiego gówna. I tak oto kupiła sobie Audi A5. Była piratem drogowym i jakby urządzić jakiś konkurs na największą ilość mandatów z pewnością by wygrała. Nie raz straciła przez tą słabość prawo jazdy. Uwielbiała szybką jadzę, to różniło ją od wielu dziewczyn. Sama nie raz wyzywała, na niektóre blond cizie za kółkiem. Wręcz dostawała białej gorączki, gdy widziała jak na światłach zamiast patrzeć przed siebie i pilnować zielonego światła to malowała sobie brwi podobne do plemników. Usłyszała za sobą gwizdy, a gdy się obróciła jej oczom ukazała się grupka siatkarzy.
     - Jak myślicie, czyje to cudeńko? - odezwał się Ignaczak i podszedł do samochodu. Delikatnie przejechał ręką po karoserii, jakby bał się, że uszkodzi. Gdy zapytał nawet nie wiedział, że wywoła u kolegów taką wielka dyskusję. Aurelia przysłuchiwała się w ciszy tej małej sprzeczce, co chwila śmiejąc się pod nosem z ich wywodów.
     - Kiedy postanowisz ich uświadomić, że te auto należy do kobiety? - usłyszała obok siebie. podskoczyła przerażona i szybko obróciła się w stronę Piotra.
     - Ty chyba lubisz mnie straszyć, co? - zaśmiała się cicho - W sumie fajnie tak przeć jak stado wielkoludów przekrzykuję siebie nawzajem. - poszperała w torebce, aby wyciągnąć kluczyki - Ale robię się głodna, więc chyba wystarczy tego dobrego. - wcisnęła guziczek na malutkim pilociku. Samochód zapiszczał dwa razy, mrugając światłami na pomarańczowo. Siatkarze, jak na zawołanie ucichli i rozglądali się w około w poszukiwaniu właściciela auta. Jakie były ich miny, gdy ujrzeli Aurelie trzymającą kluczyki.
     - To-to twoje auto? - wybełkotał zdziwiony Krzysztof. Szatynka zaśmiała się pod nosem.
     - A no moje. - wzruszyła ramionami - Piotrek jedziesz? - zwróciła się do Nowakowskiego - Widziałam twoje auto pod blokiem, więc jak chcesz mogę Cię podwieźć. - powiedziała niepewnie kręcąc na palcu kluczyki.
     - Jeszcze się pytasz! - pisnął zachwycony - Siurak wracam z Elką! - krzyknął jeszcze do swojego przyjaciela i wsiadł od strony pasażera. Aurelia uśmiechnęła się pod nosem, po czym zasiadła za kierownicą. Zatrąbiła kilka razy, aby siatkarze zeszli jej z drogi cofania. Jak poparzeni odskoczyli na bok. Szatynka szybko i zwinnie wycofała, co jeszcze bardziej spotęgowało zaskoczenie u chłopaków, a nawet u samego Piotra. Przycisnęła guziczek, a szyba z jej strony zaczęła opadać.
     - Do zobaczenia jutro. - puściła oczko i z piskiem opon wyjechała z parkingu hali Podpromię. Rozpoczęła nowy etap z przytupem! Koniec ze starą Aurelią, czas na zmiany.

~*~

Kolejny rozdział dla waszej dyspozycji.
Mnie jakoś szczególnie nie porywa, ale cóż.
Na razie nudno, jak na początki przystało.
Kiedyś może się to rozwinie...
Pozdrawiam!
I'm dead.

10 komentarzy:

  1. Ej mnie to serio te blogi nie lubią!! Pisze ten komentarz już trzeci raz i jak tym razem się nie doda to wyrzucę ten komputer przez okno!! Moja cierpliwość dobiega do końca!
    Akcja z tym autem genialna! I niech im w pięty pójdzie! A co niech wiedzą, że kobiety tez fascynują się autami!
    Zaczęłam od końca, a powinnam od początku, ale no kto mi zabroni? Tak ,wiec teraz środek.
    Okropnie się ciesze, że Elka dostała się do tej pracy, może zmieni nastawienie na światopogląd i wgl się opamięta! Piotr jej w tym pomoże ja to wiem!
    Kurek gwiazdorzy? Już Aurelia go nie lubi? No co raz bardziej mi się to podoba!!
    no a teraz początek!
    Słodko było! Takie nieśmiałe ruchy i wgl!
    no ja to czekam co ty tui wymodzisz!!!
    Pozdrawiam!
    Black.
    Ps. Zapraszam do siebie na 24 rozdział!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohohoho Black jakie słowa z Twojej strony!
      Tu nic nie ma do wymodzenia... To zwykła historia o niezwykłych ludziach. :)
      Lece czytać!
      Buziole!

      Usuń
    2. Szuuujo!! Gdzie rozdział!!
      Ja czekam!!

      Usuń
  2. jejku jak fajnie się to czyta :D uśmiech wkradł mi się na usta jak zaczęłam czytać wątek z samochodem :D pozdrawiam i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo!! No co musiałam! niech se nie myślą, że kobity tylko pazury malują! :D Hahah

      Usuń
  3. No ten moment z samochodem też mi się spodobał :D
    Nie wiem, dlaczego, ale mam wrażenie, że Bartek namiesza w jej życiu i może będzie liczył na coś więcej niż znajomość :)
    I jaki przypadek :D W jednym z moich opowiadań też była bohaterka o nazwisku Waszkiewicz :), ale miała na imię Karolina ;).
    Informuj o kolejnym :)
    Zaglądaj do mnie
    Weny <3
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Bartkiem to nigdy nic nie wiadomo. :D
      Wiem właśnie haha Zbieżność haha
      Oki będę informować :*
      Dziękuję :*

      Usuń
  4. Bartek, Bartek, Bartek... Hmm... Kurek? On? Aurelia? Coś myślę, że to nie za dobrze się skończy...
    Akcja z autem dobra :)
    Czekam!
    Sadheart.

    Ps. Nowy rozdział u mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Award!
    Więcej na http://przyjacielod5lat.blogspot.com/p/liebster-award-hejka-dziekuje-bardzo-za.html?m=1

    Wykonałaś dobra robotę!
    Pozdrawiam.
    Black.

    OdpowiedzUsuń