poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rozdział III - Jest tylko jedna rzecz, która sprawia, że osiądnięcie celu staje się niemożliwe: strach przed porażką.

   
 Rozdział jest dedykowany niejakiej Black.!!!!
Specjalnie zmieniłam jedną scenę dla Ciebie. Masz to za ten Twój szantaż!
Pamiętaj - Nienawidzę Cię :*

      Gdyby jeszcze kilka tygodni temu ktoś powiedział jej, że powoli będzie szła w kierunku szczęścia, wyśmiałaby go. Wybuchłaby mu śmiechem prosto w twarz i kazałaby mu iść do jakiegoś specjalisty. A teraz? Teraz sama nie wierzy w to, że zdołała dojść tak daleko. Owszem łapał ją stan melancholii i wieczorny płacz, który kończył się telefonem do przyjaciółki, ale wtedy zamykała się w swoim pokoiku i nie wychodziła. Nie chciała się pokazywać w takim stanie. Wychodziła tylko tyle, żeby umyć się i czasami coś przegryźć. Piotr próbował do niej w każdy sposób dotrzeć, ale Aurelia nie dawała mu szans. Z jednej strony chciała wszystko z siebie wyrzucić, a z drugiej bała się mu zaufać. Czy go unikała? Niby jak? Nawet jakby chciała, to nie miała jak. Mieszkali praktycznie razem, pracowali w jednej drużynie. Lubi go, nie powie, że nie, bo musiałaby skłamać, ale nic więcej jeśli chodzi o jakieś wyznanie przeszłości. Kolega do rozmów, chyba tak może go nazwać. W pracy idzie jej świetnie, czuje się w niej jak ryba w wodzie. Dziwne, prawda? Pomaga ludziom z różnymi problemami, a sama sobie nie umie pomóc. Co prawda nie miała jeszcze dużo takich spotkań z zawodnikami, w sumie były tylko trzy. Raz odwiedził ją Krzysiek, aby pogadać i to nawet nie można było zaliczyć do pracy, bo rozmawiali o całkowicie czymś innym. Przy Ignaczaku nie umiała się nie uśmiechnąć, chyba tylko on jedyny potrafił w jakikolwiek sposób do niej dotrzeć. Drugie spotkanie odbyło się z Thomasem i to bardziej dotyczyło jej zawodu. Przyszedł do niej z problemem za klimatyzowania się. Amerykanin uważał, że reszta kolegów go nie akceptuje. Miał tylko jednego przyjaciela Russela. Trzecie i w sumie one też się nie zalicza, bo przyszedł do niej Nowakowski.
       Miała dzisiaj piękny dzień, można powiedzieć, że wstała z łózka prawą nogą. Humor jej dopisywał przez połowę dnia i nie przeszło to uwadze kolegom z pracy. Pytali się co jest powodem, aż takiego humoru Aurelii, ale ta tylko uśmiechała się i odpowiadała, że tak po prostu się uśmiecha.
      Szatynka wychodziła już z gabinetu, kończąc swoją pracę na dziś. Chciała jeszcze złapać Piotra i pogadać z nim chwilę, bo miała ważną sprawę. Miała te szczęście, bo siatkarze wychodzili z szatni, a miała to nieszczęście, gdyż wpadła na jednego z nich.
     - Przepraszam. Strasznie dzisiaj zamyślona jestem. - powiedziała rozbawiona i spojrzała w górę, aby rozpoznać ścianę, na którą wpadła. Na twarzy Aureli pojawiło się zakłopotanie, a rozbawiony wzrok został przygaszony przez niechęć, zawiść.
     - Mam nadzieję, że tylko ja zaprzątam Twoje myśli. - Bartosz uśmiechnął się czarująco do szatynki, jednak ta odwróciła wzrok i złapała się za ramiona.
     - Jak to mówią, nadzieja matką głupich. - Waszkiewicz uśmiechnęła się sztucznie do towarzysza naprzeciwko, po czym nie czekając na odpowiedź, wyminęła go jednym ruchem. Szybkim krokiem dogoniła Piotra, który minął ich kilka sekund temu. Zrównała z nim krok, złapała go pod rękę i uśmiechnęła się miło. Nowakowski spojrzał na swoją współlokatorkę podejrzliwym wzrokiem, po czym odsunął się na małą odległość w bok.
     - Co chcesz? - przymrużył oczy i uśmiechnął się zabawnie. Aurelia spojrzała jeszcze za siebie, na Bartka, po czym swój wzrok przeniosła na współlokatora.
     - A czy ja muszę coś chcieć? - zapytała radośnie, ciągnąc blondyna w stronę swojego samochodu.  Przycisnęła na kluczyku guzik, a samochód piknął dwa razy i zamrugał światłami. - Chcesz poprowadzić? - szatynka wystawiła rękę z kluczykiem w stronę Nowakowskiego ze szczerym uśmiechem.
     - Przepraszam, co?! - pisnął zdziwiony i szybko chwycił kluczyk, myśląc, że dziewczyna się zaraz rozmyśli - Elka, co się dzisiaj z Tobą dzieję? - zapytał uradowany.
     - No wiesz, taki dzisiaj mam dzień dobroci dla zwierząt. - otworzyła drzwi od strony pasażera z chytrym uśmieszkiem. Piotr pokiwał głową na boki i wsiadł do samochodu. Wyregulował sobie fotel, gdyż miał za mało miejsca, po czym spojrzał na fotel obok.
     -  To gdzie mam Cię zawieść? - westchnął rozbawiony i odpalił auto. Waszkiewicz zachichotała pod nosem, widząc w oczach fascynację Piotra. Z cichym westchnieniem opadła na oparcie fotela i chwyciła telefon.
     - Na Dworzec główny. - odpowiedziała uradowana. Blondyn wyprostował się na siedzeniu i spojrzał zdziwiony na szatynkę obok.
     - Wyjeżdżasz gdzieś? - wycofał zręcznie do tyłu i przycisnął kilka razy klakson, aby chłopacy zeszli mu z drogi. Gdy za drugim razem nie zadziałało Nowakowski otworzył szybę i krzyknął do Bartosza oraz Krzysia, że mają zejść.
     - A gdzie Ci się tak śpieszy? - atakujący obrócił się przodem do samochodu. Szczękę zbierał z jezdni, a oczy wyszły mu z orbit. - Piter nie chwaliłeś się, że to Twój! - pisnął zachwycony i znalazł się szybko przy lewej szybie samochodu. Krzysztof zaśmiał się w głos, życząc przyjaciołom miłego popołudnia i udał się do swojego auta.
     - Bo to nie jego. Piotr możemy nie tracić czasu? - odezwała się szatynka z głębi samochodu. Zapatrzona była w telefon lub udawała zainteresowanie urządzeniem. Bartosz wyprostował się szybko na te słowa i z lekko podniesionym ciśnieniem pożegnał się ze znajomymi, po czym udał się do swojego pojazdu.
     - Wiesz, że właśnie uraziłaś jego ego? - zapytał rozbawiony blondyn, zamykając szybę. Aurelia uśmiechnęła się nikle do swojego smartfona. W sumie na tym jej zależało, chciała, aby Kurek dał jej już święty spokój. - Ten uśmiech wyjaśnia wszystko. - rzekł, zerkając na dziewczynę. Pomiędzy nimi zapanowała cisza, którą przerywał od czasu do czasu dźwięk przychodzącej wiadomości do szatynki. Piotr chcąc się czegokolwiek dowiedzieć, musiał zacząć rozmowę. - To jak wyjeżdżasz gdzieś? - zapytał od niechcenia i skręcił w prawo, uważnie patrząc na drogę. Aurelia podniosła wzrok z nad ekranu telefonu i przygryzła lekko wargę. Zachichotała, gdy Nowakowski zmarszczył dziwacznie brwi.
     - A coś Ty taki ciekawy? Hmm? - odłożyła urządzenie do torebki, a tą rzuciła na tylne siedzenia samochodu.
     - A nie uczyli Cię, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie? - odpowiedział śmiesznym głosem, czym spowodował niehamowany śmiech z piersi Aurelii. Pokiwała głowa na boki z uśmiechem na twarzy, nie wierząc w to, że przed chwilą Piotrek ją rozśmieszył. Sam Nowakowski uśmiechnął się triumfalnie pod nosem. - A więc?
     - A więc...
     - Nie zaczyna się zdania od "a więc" - przerwał rozbawiony i zatrzymał auto, gdyż zapaliło się czerwone światło.
     - Przestań! - szatynka uderzyła siatkarza pięścią w ramię, po czym skrzyżowała ręce na piersiach i odwróciła głowę w stronę szyby. Próbowała się nie uśmiechnąć, co jej dobrze wychodziło, a włosy, którymi mogła ten uśmiech ukryć, jej w tym tylko pomagały.
     - Nie no, nie mów, że się obraziłaś. - blondyn zaśmiał się i ruszył po woli. Aurelia uśmiechnęła się pod nosem i jeszcze bardziej obróciła głowę w prawą stronę, gdy siatkarz trącił ją łokciem w ramię. - No ej, Elka! - powiedział rozbawiony.
     - Co Elka, co Elka. - zaśmiała się w głos, gdyż już nie mogła wytrzymać dłużej. - Lepiej się na jezdni skup. - dogryzła mu i włączyła radio. Blondyn pokiwał ze głową ze śmiechem, pierwszy raz widzi Aurelie w takim stanie i ma nadzieję, że długo tak zostanie.
      Za szybą zauważyła wielki budynek dworca głównego, a jej twarz rozjaśnił wesoły uśmiech. Piotr kantem oka zauważył rekcję współlokatorki.
     - Wiesz, że jeszcze mi nie odpowiedziałaś na pytanie? - odezwał się, gdy Aurelia chciała już wychodzić z samochodu.
     - No nie wyjeżdżam. - zaśmiała się - Odwiedza mnie pewna osoba. - nikły uśmiech ozdobił jej twarz. - Idziesz ze mną? - zapytała, stojąc już na chodniku. Schyliła się i przez otwarte drzwi wsadziła głowę do środka.
     - W sumie mogę iść. - odpowiedział nie śmiało blondyn i wygramolił się z auta. Samochód pisnął dwa razy, gdy siatkarz przycisnął guziczek na kluczyku. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy ludzie patrzyli na niego z zazdrością w oczach. Aurelia za to w duchu płakała ze śmiechu ze swojego współlokatora, nie miała nawet pojęcia ile dała mu szczęścia tą przejażdżką. Szli rozmawiając i śmiejąc się z różnych rzeczy.
     - No to jest peron 4. - mruknęła pod nosem szatynka i okręciła się dookoła szukając przyjaciółki.
     - Tu nikogo nie ma. - spostrzegł nagle Piotr i usiadł na małej, niebieskiej ławeczce. - Może jeszcze pociąg nie przyjechał. - dodał, gdy widział zdezorientowaną minę współlokatorki.
     - Przyjechał, tylko jak zawsze Mela mnie nie posłuchała. - powiedziała z cichym westchnięciem i zaczęła klepać się po spodniach w poszukiwaniu telefonu. - Kurczę, zostawiłam telefon w samochodzie. - padła obok siatkarza i spojrzała na niego prosząco. Blondyn pokiwał głową ze śmiechem i z kieszeni bluzy wyciągnął swojego smartfona. Podał go dziewczynie.
     - Mela? Kto to? - zapytał rozglądając się dookoła.
     - Moja przyjaciółka. - szatynka odpowiedziała, wystukując ciąg dziewięciu cyfr na klawiaturze komórki. - Umówiłyśmy się, że miała czekać na mnie na peronie, ale... Hallo Mela? - wstała, gdy usłyszała głos przyjaciółki. - No gdzie ty jesteś?
     - Za Tobą! - obok nich stanęła wysoka blondynka. Piotr szybko podniósł się do pozy stojącej, a Aurelia energicznie obróciła się w stronę Amelii.
     - Mela! - szatynka rzuciła się na przyjaciółkę - Tęskniłam za Tobą. - wyszeptała Nurkowskiej na ucho, tuląc ją do siebie z całej siły. Amelia z uśmiechem na twarzy pogłaskała Aurelię po plecach, on też tęskniła, a rozmowy przez telefon nie dawały jej tyle samo, co rozmowa w cztery oczy.
      Siatkarz odchrząknął cicho, czym przykuł spojrzenie swojej współlokatorki. Szatynka oderwała się od blondynki i starła z policzka łzę. Uśmiechnęła się szeroko na widok miny przyjaciółki.
     - A kim jest ten wielkolud? - Nurkowska wyszeptała w stronę Aureli uśmiechając się do nieznajomego. Chłopak jednak usłyszał zdanie wypowiedziane o nim i zrobił krok do przodu.
     - Piotr. - podał rękę blondynce i uśmiechnął się szarmancko. Na twarzy Amielii pojawił się szeroki i szczery uśmiech.
     - To Ty jesteś tym współlokatorem. - powiedziała rozbawiona - Dużo o Tobie słyszałam. - dodała i puściła oczko do stojącej obok niej szatynki.
     - Mam nadzieję, że tylko te dobre rzeczy. - chłopak podzielił jej dobry humor i chwycił bagaż nowo poznanej znajomej - Rozumiem, że zatrzymasz się u nas na kilka dni? - zapytał zaciekawiony. Aurelia złapała przyjaciółkę pod rękę i w trójkę powoli zaczęli kierować się do samochodu szatynki.
     - Jeśli to nie będzie problem. - dodała szybko zawstydzona.
     - Jaki tam problem. - zaśmiał się - Im nas więcej tym weselej! -zawołał zadowolony z całej zaistniałej sytuacji.
      Cała trójka spędziła wyśmienite popołudnie. Piotr dotrzymywał przyjaciółką miłego towarzystwa, opowiadając różne anegdoty z zjazdów sportowych reprezentacji, czy też klubowych. Aurelia cieszyła się z przyjazdu przyjaciółki, jak dziecko. Tęskniła za nią, od lat były nierozłączne, a nagle teraz wszystko się zmieniło. Szatynka chciała wykorzystać ten czas, który jest niemiłosiernie szybki. Chciała nadrobić stracone dni, jak najlepiej. Nowakowski jeszcze jej w tym pomagał, utrzymując dobrą i wesołą atmosferę. Chyba powoli otwierała się na świat, choć czy można nazwać mieszkanie światem? Chyba bardziej będzie pasować, że otwiera się bardziej na siatkarza, chyba coraz bardziej mu zaczyn ufać, a sama z tego faktu jest zadowolona.

      Siedział na kanapie, tępo wpatrując się w ekran telewizora. Nie interesował go co róż zmieniający się obraz w prostokątnym pudle, nawet nie wiedział co oglądał. Myślami był całkowicie gdzie indziej. Powoli zaczął sobie uświadamiać, że jest sam jak palec. Wracał do pustego mieszkania, nikt na niego nie czekał z obiadem. Nikt nie rzuci mu się na szyję z uradowanym krzykiem, ani nikt nie przytuli się do niego, gdy przyjdzie zmęczony po treningu. Zaczął rozumieć wszystko, ale jednego nie mógł pojąć. Czemu jest sam? Przecież może mieć każdą. Fanki wieszają mu się na szyi, mówią mu jak bardzo go kochają, więc czemu nikogo nie ma? Kupię sobie psa. - pomyślał. Pokręcił głową na boki, nie nie jest sam. Ma przyjaciół, do których zawsze może zadzwonić. Chwycił, więc telefon i zamiast zadzwonić do Nowakowskiego, schował go do kieszeni, po czym wstał. Na przedpokoju spojrzał jeszcze w lustro, przeczesał palcami włosy i wtedy dopiero wyszedł z mieszkania, zamykając je za sobą na klucz.
      Czekał przed drzwiami, aż łaskawie Piotr otworzy mu drzwi. Nie zapowiadał się, chciał mu zrobić niespodziankę, ale nie wiedział jeszcze sam, że to był zły pomysł. W prawej dłoni trzymał reklamówkę z trunkiem i jakimiś przekąskami, a lewą zapukał jeszcze raz do drewnianych drzwi. Na pewno jest w domu, słyszał śmiechy, co oznaczało też, że nie jest sam. Po chwili jednak śmiech zasilał się coraz bardziej, a zaraz potem drzwi się otworzyły, a w nich stanął sam gospodarz.
     - O Bartuś! - zawołał rozweselony blondyn, ścierając łzę, która była spowodowana śmiechem. - Co Cię do mnie sprowadza?
     - Widzę, że trafiłem w dobrym momencie. - uśmiechnął się atakujący - Mam prowiant. - podniósł do góry reklamówkę i wyszczerzył się do przyjaciela - To jak wpuścisz mnie? - zapytał z nadzieją.
     - Pewnie. - Nowakowski zrobił przejście Kurkowi w drzwiach. Szatyn zdjął buty i przekazał gospodarzowi prowiant. - Idź do salonu, tam są dziewczyny, a ja zaniosę to do kuchni. - Piotr poinstruował przyjaciela.
     - Dziewczyny? Piter! - atakujący dźgnął przyjaciela łokciem.
     - Co? - zaśmiał się - Spokojnie, nie napalaj się tak. - odpowiedział blondyn i wszedł do kuchni. Bartosz pokręcił głową, wchodząc za środkowym. Z oddali, było słychać rozmowę dziewczyn i po głosie, każdy kto znał Aurelię mógł wywnioskować, że należy on do niej. Kurek zły jeszcze tą sytuacja po treningową, stanął w progu i spojrzał na szatynkę. Aurelia też nie była jego widokiem zachwycona. Spojrzała na Piotra z zapytaniem w oczach. Nowakowski za blatu kuchni wzruszył tylko ramionami i dokańczał rozpakowanie. Amelia zdezorientowana całą sytuacją, po czym wstała z wstydliwym uśmiechem. Znała Kurka, kto by go nie znał! Podeszła do przybyłego gościa i wyciągnęła do niego rękę.
     - Amielia. - powiedziała cicho. Siatkarz szybko zmienił wyraz twarzy na sam dźwięk głosu blondynki. Uśmiechnął się szeroko, po czym uścisnął lekko dłoń koleżanki.
     - Bartosz. - przedstawił się. Spojrzał za sylwetkę nowo poznanej dziewczyny na Aurelie wzrokiem pełnym zdziwienia. Szatynka zaś w myślach wyzywała Piotra za sprowadzanie Kurka do mieszkania. Nie miała najmniejszej ochoty widzieć, a co dopiero gadać. Ten człowiek działam jej na nerwu, jak inny i tylko on mógł doprowadzić ją do względnej irytacji samym spojrzeniem. Waszkiewicz wstała z kanapy, zabijając Nowakowskiego wzrokiem.
     - Nie będziemy Wam przeszkadzać. - powiedziała, będąc w kuchni. Chwyciła dwie szklanki i sok, po czym znalazła się kolo przyjaciółki.- Choć...
     - Nie, to ja Wam przeszkodziłem. - przerwał jej, drapiąc się po karku. Mimo, że zdenerwowała go po treningu, to i tak nie chciał tego po sobie pokazać. - Pójdę już. - powiedział po dłuższej chwili. Piotr, słysząc to wychylił się za wyspy kuchennej.
     - Nie przeszkadzasz. - zaśmiał się, żeby rozładować sytuację - Siadajcie i nie róbcie scen, przed koleżanką. - nakazał. Postawił na stole w salonie cztery szklanki i butelki piwa, a zaraz potem doniósł miski z przekąskami.
     - Właśnie! - zaśmiała się blondynka i rozsiadła się koło środkowego. Polubiła go, był cichy i spokojny lecz też umiał rozbawić towarzystwo. Aurelia wzięła głęboki wdech i usiadła obok przyjaciółki, zaś Bartek zajął fotel. - Piotr otworzysz? - Nurkowska podała siatkarzowi piwo.
      Atmosfera zaczynała się po kilku minutach rozluźnić, a przyczyna tego był duet Nowakowski&Nurkowska. Nie pozwolili na to, żeby zapadła cisza. Aurelia starała się ignorować Bartka i jego spojrzenie. Miała wrażenie, że atakujący cały czas ją obserwuje. Nie zależnie kiedy skierowała głowę w jego stronę, on szybko odwracał wzrok, żeby jej nie podpaść. Szatynka uważała Kurka za wyniosłego palanta, który świata poza sobą nie widzi. Miał dziwne odzywki i myślał, że może mieć wszystko. Nie lubi takich ludzi, a zwłaszcza w płci przeciwnej. Bartek też nie miał o Aurelii za dobrego zdania. Mówi o niej, że jest niemiła, arogancka. Udaje wielce pokrzywdzoną, a ma cudne auto, dostała prace tylko jak przyjechała do Rzeszowa. Oboje mieli wyrobione o sobie zdanie, choć nie poznali swoich historii przeszłości. Nie wiedzą co przeszło każde z nich, czemu zachowują się, tak jak się zachowują. "Nie ocenia się książki po okładce" tego powiedzenia, żadne z nich nie stosowało. Ale jak, można to stosować, jak człowiek odstrasza wszystkie swoim zachowanie na początku znajomości?
      Znudzona Aurelia przeprosiła wszystkich i wyszła na balkon złapać świeżego powietrza i uwolnić się od ciągłych śmiechów. To nie było dla niej, nie umiała udawać szczęśliwej. Oparła się rękoma o barierkę, spojrzenie zawiesiła gdzieś w dali. Niby wszystko szło po jej myśli, ale jednak brakowało jej czegoś. Czegoś co sprawiało, że nie była szczęśliwa. Owszem stan psychiczny jej się poprawił odkąd wyjechała z Wrocławia. Zrobiła dobry krok w przód, ale czy uda jej się zrobić następny, a potem kolejny, aż dojdzie to tego upragnionego szczęścia?
     - Nie jest Ci zimno? - wzdrygnęła przestraszona, kiedy usłyszała koło siebie męski głos. Obróciła lekko twarz w stronę Kurka. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się słabo. Nie miała nawet siły go zbywać.
     - Nie, jest dobrze. - odpowiedziała i z powrotem przerzuciła wzrok na krajobraz miejski - Długo już tu stoisz? - zapytała po chwili, nie wiedząc kiedy siatkarz pojawił się koło niej.
     - Dobre pięć minut. - zaśmiał się pod nosem. Szatynka pokiwała lekko głową i nic więcej już nie mówiła. Upajała się cisza, którą tak lubiła, a która nie raz doprowadzała ją do szału.
      Oboje stali nie ruszając się nawet na milimetr. Dziewczyna zaprzątana swoimi myślami, nie wiedziała kiedy zaczynało jej się robić zimno. Gęsia skórka powoli była widoczna na jej ramionach, a czerwone policzki od alkoholu były coraz bardziej widoczniejsze. Bartosz widząc to zdjął swoją bluzę i okrył ramiona szatynki. Aureli wzdrygnęła, gdy poczuła ciepły materiał. Spojrzała w stronę Kurka i podniosła lekko kąciki ust do góry, sama nie wie czemu zachowuje się teraz w stosunku co do siatkarza w ten sposób. Zganiała to wszystko na procenty we krwi. Atakujący odwzajemnił uśmiech i powrócił do poprzedniej pozy.
     - Nie chcesz może wrócić do środka? Zimno jest. - zapytał nieśmiało, on tez nie wiedział co się z nim dzieje.
     - Nie, jeszcze nie. - powiedziała cicho - Muszę trochę wyrzucić alkoholu z siebie. - przyznała. Okręciła się przodem do siatkarza i spojrzała mu w oczy, Bartek zrobił to samo. Stali tak dobrą chwile, patrząc na siebie. - Przepraszam za tą akcje z autem. - wyrwało się Waszkiewicz. Nie zdążyła pomyśleć co mówi. Kurek uśmiechnął się lekko pod nosem, odwracając wzrok w inna stronę. W głębi duszy cieszył się, ze przeprosiła, sam nie wie dlaczego. Ta dziewczyna w jakiś sposób go intrygowała. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, czy zrobić Waszkiewicz była już u wyjścia z balkonu. Z bluzą udała się do łazienki, aby wziąć prysznic. nie miała już ochoty siedzieć w salonie i udawać. Wolała iść spać, przeprosiła po drodze przyjaciółkę i wyjaśniła, że jest zmęczona. Zaraz po tym Kurek wyszedł z balkonu.
     - Ja będę już spadał. - powiedział atakujący, zbierając swoje rzeczy ze stołu - Miło było poznać. - uśmiechnął się do Amelii. Nowakowski z Nurkowska spojrzeli się równocześnie na siebie, nie wiedząc co zaszło na balkonie. - Do zobaczenia na treningu. - Bartosz pożegnał się z obydwoma i wyszedł z mieszkania, a Piotr nie zdążył nawet powiedzieć ani słowa.

~*~

Jestem! Żyję! 
Obiecałam Black., że rozdział ukaże się później niż zamierzałam i słowa dotrzymałam.
Miał się pojawić tydzień temu, lekkie opóźnienie.
Żale wylewać do tej osoby --> Black. 
Pozdrawiam wszystkich oprócz jej!
I'm dead.